czwartek, 30 grudnia 2010

psychoanaliza.

mam skurcz. serca. 80 razy na minutę.

słowo 'kultura' nasuwa mi na myśl momentalnie kobietę i mężczyznę pieprzących się w przedziale pociągu polskich kolei państwowych. bezwstydnie. więc mój mózg jest już do tego stopnia wyprany przez współczesność. ogólnie to teraz mówiąc kultura coraz częściej myślimy bardziej o różnorodności subkultur niż samych kultur. kultury to tylko w filmach na discovery i travel channel. jakiemuś samochodowi włączył się alarm na dworze. nie wiem jak jest w mózgach starych ludzi, którzy nie wiedzą co to subkultury. być może też jestem po prostu niedouczony do tego stopnia, że tylko sam mylę to wszystko.

ale pomyśl.

w grę wchodzi nieświadomość, ponieważ jeżeli nie pomyślisz o czymś świadomie, myśl sama krąży w mózgu i sama się utrwala w takiej formie. istnieje kawałek mózgu który odbiera sygnały przechodzące przez sito naszej świadomości. bo to sito, nic innego. nie myślisz przecież że furgonetka ma kolor czerwony, jeżeli kolor ów ci się nie spodoba ('o, jaki ładny czerwony samochód.') albo samochód ten nie zajedzie ci drogi ('spierdalaj ty czerwony skurwysynu!').

chuj muszę wrócić do fotografii.
nieimprezowej.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

what now.

a teraz co. teraz jesteśmy poważnymi ludźmi czytającymi gazety co rano i pijącymi herbatę zawsze o piątej. choć nie ma z tego żadnej dzikiej radochy, tylko plastikowa podróbka. dwadzieścia lat, stan przejściowy. wszystkie głupstwa zostawiamy i skupiamy się na krawatach i białych koszulach. nawet mam jedną w szafie.

natura dziwaka zamknięta w więzieniu. samopoczucie zjebane. tu nawet nie ma gdzie iść na spacer.

święta, mam więcej czasu i brakuje mi witamin.

sobota, 18 grudnia 2010

related.

dlaczego w ogóle ludzie liczą się ze zdaniem innych osób. dlaczego liczą się z moim zdaniem, bo o to właśnie tu chodzi. robię przecież wszystko by było na odwrót.

zmuś mnie.

dlaczego kłócić można się tylko gdy zna się kogoś o drobinę lepiej? nie chodzi mi o wrzask, bo ten nie odbija się właściwym echem. przemija gdzieś tam. chodzi o kłótnie. o wyrzucanie sobie, obrzucanie się nawzajem. w innym przypadku kłótnia nie jest rozumiana jako normalna potrzeba.

wniosek jest prosty.

niedziela, 12 grudnia 2010

stand for.

niech ktoś jeszcze powie mi, że matura z fizyki jest niepotrzebna do rekrutacji na uczelnię medyczną. jest potrzebna. nie tylko na roku pierwszym, kiedy zdaje się egzamin z biofizyki. na roku drugim bez rozumienia fizyki doprawdy ciężko musi być nauczyć się fizjologii. pech chciał, że fizjologia jest matką wszystkich dziedzin klinicznych. proszę więc mi wytłumaczyć tendencję do zmiany kryteriów rekrutacji na maturę z fizyki o poziomie podstawowym albo w ogóle nie brania jej pod uwagę. większy przesiew na drugim roku i zmarnowane szanse niektórych osób.

wtorek, 7 grudnia 2010

we're just kids.



pośpiewałbym.

niedziela, 5 grudnia 2010

viscoplast to znaczenie.

piję kawę zbożową. pierwszy raz widzę taką w torebkach.
chyba straciłem wenę do pisania tego typu rzeczy. blogów, photoblogów, innych gówien. zastanawia mnie jacy byli moi rodzice w moim wieku. w szczególności matka, dziadkowie - ci których znałem, znam. bo co moge powiedzieć o tych których nie widzialem na oczy. mogę ich oceniać o impresji jaką wywarli na bliskich, ale ta jest przecież mieszanką i nie mówi nic. tym bardziej że może być jeszcze sfałszowaną przez pamięć tylko o tych rzeczach które chcemy pamiętać, czyli o pozytywach.

kawa zbożowa jest dobra z mlekiem. z wodą nie tak bardzo.
co się stało. czy działo się dużo, czy też niewiele. u mnie dzieje się niewiele i zawsze jest to samo. nuda. jak się działo? teraz dzieje się o, w internecie. ależ mnie to wkurwia. potrzebuję jakiegoś disconnectu. niech się zjebie internet at all. życzę mu tego.

do dna.
tak kurwa! proszę się ze mną kłócić do kurwy nędzy! wkurwia mnie to społeczeństwo prowizoryczne w którym funkcjonuję. nikt nic kurwa nie powie. to człowieka męczy, toż to jest właśnie napięcie psychiczne które aktualnie pozwala mi swobodnie dryfować w powietrzu. a to już jest wykroczeniem poza normę. dlaczego potrzebujesz logicznych uzasadnień dla kłótni. kłótnia jest normalnym elementem i towarzyszy ludziom od początku. od początku. i nie do końca.


skończyłem piąty sezon greysow.

środa, 1 grudnia 2010

cspięć? ciekawe co zmienili.

znowu czwarta..
i see.

KURWA! gdzie do chuja jest ta pierdolona melisa!?

piątek, 26 listopada 2010

poniedziałek, 22 listopada 2010

pozdrawiamy wojlek zza płota.

wro.

cytologia w praktyce.

co mnie obchodzi to, że lastfm jest przygotowany do scrobblowania ipoda, skoro nie posiadam ipoda. ostatnio nadgorliwie mi o tym przypomina. za każdym razem gdy włączam odtwarzacz.

chmpionship decider. wro czy nie wro. to jutro.
bo to jest właściwie znaczenie zdania/oblania jutrzejszej poprawki koła. ehh.

niedziela, 21 listopada 2010

mam jakies koło z histo w plecy.

bleeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.

nikt nie lubi mieć drugiego terminu z koła z histologii, bowiem na naszym zajebistym wojleku nie zdanie drugiego terminu kolokwium z histologii oznacza wrzesień z histologii. miłego dnia.

ej. powieka mi drga. joł.

sobota, 13 listopada 2010

pierdolić histologię.

ucz się i tak dostaniesz dwa. test i jego pytania. dwa znaki zapytania.

powinno się mnie zamknąć w klatce i zostawić bez kontaktu ze światem aż się uspokoję. ojebane koło, do tego brak treningu i długi weekend. mało znajomych twarzy, które nie myślą już o kolokwium i również nie mówią o nim. w mózgu natomiast dudni echo. i pracuj tu.

zaburzenia osobowości.

poniedziałek, 8 listopada 2010

ja chce świąt!
spokojnych i prawdziwych.

niedziela, 7 listopada 2010

to jest ciekawe:
(cały film = 11 części -> yt)

wtorek, 2 listopada 2010

dywagacje na temat apoptozy.

podświadomość to sufler. podpowiada że zawsze jest jakiś wybór. bywają takie gdzie wybiera się spośród tego co lepsze, wybiera się też mniejsze zło. to hasła spotykane na każdym kroku. ten wybór jest beznadziejny i wiąże się z wciąganiem do swojego świata albo z pozostawieniem w spokoju czyjegoś życia, w stanie nienaruszonym.

myślą jest. rzeczy które zmuszają do samobójstwa muszą być ukrócone na samym początku. inaczej przedostaną się dalej i będą wraz z wadliwymi genami wciąż psuć krew populacji. w rzeczywistości wcale się to nie sprawdza, choć faktem jest że jedna taka historia potrafi zmienić całkiem sporo. zaburzyć na jakiś moment funkcjonowanie wszystkich okolicznych trybików. jednak to zaraza przed którą normalny człowiek się broni jak tylko może, więc po jakimś czasie wszystko wraca do normy. punkt widzenia ogółu jest przyswojony przez jednostkę na zastępstwie, ale tylko dlatego że coś wydaje się awykonalne. to stan patologiczny. samobójstwo jest działaniem na efekty, nie na przyczyny.

z drugiej strony myśl jest nieśmiertelna. raz przekazana nigdy nie zginie. do tego niepewność. tu masz wybór.


poniedziałek, 1 listopada 2010

czas na nas.

robić i myśleć. myślenie jako czynność uprzedzająca działanie daje samą możliwość działania. działanie nie daje możliwości pomyślenia. ale ponieważ. czym innym jest orientowanie się w sytuacji a czym innym jej kreowanie.

myślę o słońcu, czerwcu i tamtej uldze po wyjściu z prosektorium.

są momenty zapamiętywane w sposób tak wiem że zapamiętam ten moment. są też takie, które zapamiętuje się po prostu, nawet nie wiadomo kiedy. myśli się potem dużo o tym momencie. może to dlatego że się zapamiętało, a może zapamiętuje dlatego że się myśli. tak czy inaczej. każdy moment jest unikalny.

po ciężkim dniu spędzonym z histologią.

wtorek, 26 października 2010

medley.

medycyna jest tylko kodem, który służy wzajemnemu zrozumieniu się ludzi w pewnych sprawach. do danego słowa przypisane jest jedno znaczenie, sposób wykorzystania jako bytu rzeczywistego i mnóstwo odniesień w przeróżnych książkach i nie tylko. nie mam pojęcia jak zbudowane jest każde białko mojego organizmu i prawdopodobnie wiedział nie będę. białko jedndakże nazywa się np spektryną. potem gdy w jakimś źródle informacji ujrzę jeszcze raz tę nazwę, która jest tak naprawdę tworem czyjejś wyobraźni (ciekawe co będzie, kiedy zostaną zużyte do nazewnictwa wszystkie kombinacje liter), będę wiedział do czego to służy. studia są więc docieraniem do głębi żargonów, sposobów myślenia. czyichś, bo przecież nie moich własnych. są ujednolicaniem, zabijaniem własnej samodzielności, jak wszystko co wcześniej przygotowane. są odtwórcze i nie zostawiają przestrzeni dla siebie samego. jesteś ojebanym żołnierzem w pierdolonym szeregu, tylko się nie wychylaj, bo powiedzą że się nie nadajesz.

nauka przychodzi łatwo tylko jednej osobie. tej, która wymyśla te pierdoły. nie mam pojęcia jak ludziom udało się dogadać nawet między sobą, bo przecież każdy chce by jego nazwisko widniało na kartach historii, nie wiadomo po co. rzeczy wymyślone przez ludzi funkcjonują wyłącznie dla ludzi, bo nikt inny tego nie zrozumie. alfabet chociażby. system to wszystko co nas otacza. system jest dopasowany do człowieka, nie człowiek do systemu. odkrywamy nowe rzeczy dodając kolejne słowa. działąmy na podstawie tego co zostało zrozumiane przez innych ludzi z przesłanek od jeszcze innych ludzi. to wszystko jeden wielki bulszit. co mi się marzy to czysty umysł bez słów. widzisz i rozumiesz zasadę działania. słowa to śmietnik, czyż nie? wciąż nowe. tak rośnie nasza wieża babel.

niedziela, 24 października 2010

no to chociaż kłóć się ze mną. brak obojętności. raz zaczęta i już. a ty pytasz dlaczego cię nienawidzę. myślisz że odpowiem.

w obie strony.

ponieważ alkohol uwalnia moje myśli. wtedy współgrają bardziej, mają więcej miejsca każda jedna.

*****
wojen mi brakuje. wojny są konieczne. po dobroci nic się nie zmienia.

środa, 20 października 2010

problem polega na tym, że człowiek chce wiedzieć na pewno. gdy nie może wymyśla scenariusze, każdy inny i z biegiem czasu coraz mniej prawdopodobne. wątpliwości to owoc samomyślenia bez potwierdzania, więc samowątpliwości. zdziwieniem i szokiem okazuje się następnie aktualność zawarta w którymś scenariuszu z kolei.

wiedzieć na pewno to pytać. ale czy wpływać również? wpływać to zmuszać przecież, niejako.

zmusić siebie do zmuszania to barbarzyństwo. konstrukcja świata mi nie odpowiada, ciekawy wniosek.

coś jest dobre, coś jest złe, czegoś brakuje.

sobota, 16 października 2010

woda kawa bat.

krążysz długi czas w jednym miejscu szukając odpowiedzi na ciężkie pytanie. potem potykasz się o nią. czasem, ponieważ dla tego konkretnego 'czasem' wystarczy inaczej sformułować myśl, którą sobie powtarzasz. zwykła roszada formy. incydentalne lub wymuszone formowanie myśli inaczej jest jak słowa kogoś innego. jeżeli więc nie ma możliwości porozmawiania zmuszaj się do myślenia inaczej tego samego. tylko w tym wypadku, bo wiadomym jest, że nic nie zastąpi dodatkowego półtora tysiąca centymetrów sześciennych szarego budyniu.

nie idźcie na drugi rok medycyny.

środa, 29 września 2010

przestrajam.

ubarwić.

nachodzi znienacka kiedy tylko pokażesz się na ulicy albo ulica pokaże się tobie. późną porą. grząska rzeczywistość. nierozrywalna. żółta poświata, pod stopami również. maszerujemy razem równym tempem, choć bez ani jednego znaku wybijającego ten rytm. widzieć czy słyszeć przez dwie pary uszu czy oczu byłoby najzupełniej niemożliwe.

chyba tylko puls. krew płynie równie wolno w obu strumieniach. płynie, dobre sobie. może już się cofa? kto to wie.. progres czy regres, jak to określić?

utkwiło. chodzę w cudzych butach. bezprzesadnie właściwie. daleka przyszłość, a co będzie jak wpadnę pod samochód zaledwie jutro, śpiesząc się na tramwaj? gotowość i czas. to przesada, ale czy może być inaczej?

nic nie jest na zawsze, chyba że wiecznie będziesz czynić to wiecznym.

a teraz pora na wódkę.

wtorek, 28 września 2010

znam jednak takie miejsca gdzie jest lepiej chodzić z nożem.

nie ruszam się stąd do odwołania. a to bo tu lepiej a to bo tam gorzej. mniejsze zło jakby to popularnie nazwać. tylko że mniejsze zło też przecież zależy od podmiotu. z resztą na temat mniejszego zła toczy się odwieczna dyskusja a ja nie czuję się na siłach żeby ją zakończyć przez definitywne obalenie którejś ze stron. nie ruszam się bo mam spokój. tyle mnie widzieli.

czytam wykurwistą książkę. fabryka frajerów autorstwa krzysztofa beśki. znakomity tekst na jesienne pochmurne dni. cięty język i znajoma tematyka to jest to co tygrysy lubią najbardziej. jestem w połowie i ślinka cieknie mi dalej.

znajomy rytm każdego dnia. więc przyznaję rację, że inaczej to właściwie to jak to tak się nie da przecież.

robimy co chcemy. róbmy to, czego chcemy. a czy czegoś chcesz może bardziej?

inspiracja to jest w ogóle. przychodzi kiedy chce. za późno, w porę, za wcześnie. niesamowicie grymaśna. czasem trawienie przesłanek trwa wieki, inspiracja zaś czeka gdzieś sobie z boku w najlepsze z bananem na ryju. ma zabawę kurwa jedna. a potem spada na ciebie lawina pomysłów tudzież zrozumień, bo oto zachciało jej się machnąć ręką, niby od niechcenia. ma kontrolę, ech, ma siłę i nieleczoną anginę, chciałoby się rzec wcale trafnie.

będę zdjęcia robił, uwaga.

sobota, 25 września 2010

z początkiem października.

uwielbiam kiedy zaczyna się robota.

tak właściwie co to za różnica być albo nie być. zaniknąć to jest różnica, ale samo być albo nie być.
proponuję w stylu bezczelnego nowojorczyka zabawić się w czytanie gazety na przystanku metra. potrzeba mi kiepa jeszcze tylko i jeszcze tylko wszystkich detali i samego przystanku metra i gazety jeszcze. hmm.

dwie nogi, stopy, ziemia. najważniejsze ogniwo całego tego, no, wszystkiego.

log aut
stend ap
do something.

środa, 8 września 2010

terefere.

więc rok drugi, bardzo mnie to cieszy.
:



bimber był nie ma, kurwa no nie wiem co powiedzieć.

wtorek, 31 sierpnia 2010

jak ten malowany ptak.

czystka wszystkiego, tak bym to nazwał. stagnacja jakich mało. otaczają mnie wciąż te same zlepki wyrazów a nawet ich brak. czasem. w pośpiechu wpatruję się w łyżkę. miga tu i tam. stronię od wszystkiego co świeci. charakterystycznie. tak właśnie wygląda szczecin. pojutrze łódź city, obawa działa jak zawsze. podniecenie nie znające granic. dwie rzeczy tak podobne. mój czas topi się w soku żołądkowym, zwęgla na krzemowej patelni i bóg wie co jeszcze. muszę się napić. nakurwić, mam na myśli.

czas to wielki problem. w każdym możliwym aspekcie. zły ten czas.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

właściwie.

pan xy, choc o sobie zawsze mowil i kazal mowic 'po prostu xy', dobrze znal sie na rzeczy. pan xy wiedział doskonale że znać sie na rzeczy oznacza dokladnie tyle, co Miec Zdanie. nie bez znaczenia bylo rowniez to, ze uwielbial przebywac w towarzystwie osob, ktorzy Mieli Zdanie. wszystko, w kazda strone i z kazdej strony, tak mawial. i wszystko, tak mawial zawsze po krotkiej chwili. a potem okazalo sie ze ma pralnie brudnego czasu w piwnicy. i to zamknieta na tylko jedna klodke, dasz wiare? gdy sie o tym dowiedzialem, chodzilem przybity przez tydzien. w koncu pana xy podziwialo cale niebuszewo, a nawet kilku z centrum. kazdy chcial mu dorownac. w koncu jednak ja doszedlem wyzej, gdyby nie liczyc jego chemikaliow w piwnicy. wtedy wlasnie zrozumialem, jak dziala System Motywacji.

sobota, 14 sierpnia 2010

nieodpowiednio w pomyslunku mym tkwi termin taktowania, ktorego uknute znaczenie odnosi sie do predkosci myslenia, przetwarzania informacji. takowe retrospekcje, bo jak to inaczej nazwac, odnosza sie do zamierzchlych czasow. termin bowiem jest uzywany normalnie w specyfikacji procesorow komputerowych wszelkiej maści. wiedza powtarzana wielokrotnie jest wiedzą, ale slowa ja opisujace cisną sie na jezyk w innych rowniez okolicznosciach. to w tym wszystkim jest najnieodpowiedniejsze.

Jak wiec trwale podniesc taktowanie mozgu? bo periodycznie, to sie nie zgadza żeby było.

sobota, 31 lipca 2010

resist.

wydaje się śmiesznym. nagle wszystko staje się jasne. za jakiś czas wyuczę się unikać przypadków. to oczywiste. zbieg okoliczności jest zbiegiem okoliczności, lecz gdy prześledzić zbiegi okoliczności ostatniego tygodnia, nasuwają się różne myśli. przede wszystkim jeżeli kilka rzeczy prostych układa się w ciąg, co jest zwykle nienormalne, z dużym prawdopodobieństwem będziemy mieli zbieg okoliczności. to się rozumie samo przez się i wynika jakoby z definicji. sam zbieg okoliczności jest zdarzeniem kulminacyjnym. ostatnio zbiegi okoliczności były częste, ale nie to przyciąga do nich uwagę. były przede wszystkim wypełnieniem wszystkich chwil które następowały po ciągach małych niezwyczajnych rzeczy. sto procent wykorzystania okazji, bym powiedział.

no i co z tego.

no właśnie. kurwa nie wiem co z tego. zdecydowanie lubię przypadki, bo to coś co wprowadza zamęt, nowinki. myślenie jednak o przyczynach przypadków wydaje się być zgoła laickie, gdyż prowadzi do rozważań na temat wzajemnej komunikacji pomiędzy bytami ludzkimi oraz nimi i absolutem. tak zagłębiamy się głęboko w drzewko swoistych preferencji i odkrywamy kolejne tematy do dyskusji (lub przekabacenia na własną stronę, czy tak to działa?).


środa, 21 lipca 2010

w tym momencie.

jak dobrze znasz ten stan. balansuję na krawędzi. nie świata, bo to oznaczałoby że zboczenie w jedną ze stron kończy się tragicznie. krawędź w tym ujęciu to granica, a rozwijając granica między metafizyką i zwyczajnością. czy jest ostra tego nie wiem. wiem tylko że przechodzenie z jednej strony na drugą nie jest już takie trudne jakim było kiedyś. istnieją stałe fragmenty dzięki którym to zachodzi. trzeba je umieć dobrze rozkomponować w czasie, więc to również gra. w ten sposób robisz co chcesz. robimy co chcemy.

jak to dobrze że nie wszystkie rzeczy na świecie widzą światło dzienne. sekrety budują, a wspólne sekrety to już w ogóle.

poniedziałek, 19 lipca 2010

rytuał.

parkowa centrum kasprowicz różanka arkonka głębokie wołczkowo dobra lubieszyn neu grambow schwennenz stobno gumieńce kaliny pogodno błonia centrum parkowa.

myślisz tylko o tym by się zmęczyć.

sobota, 17 lipca 2010

are we the last living souls?

ludzie dzielą się na problemowych i bezproblemowych. ta właśnie myśl wyklarowała się w mym pojebanym garze gdy chwile temu usłyszałem słowo problem. zdając sobie całkowicie sprawę z możliwych kolokacji i insynuacji jakie mogą wynikać pragnę stwierdzić jednak to co mam na myśli. wiec problemowi ludzie to tacy którzy sprawiają problemy i myślą wciąż ze dotyczy ich wszystko wokół. wiec myślą również ze rzekome problemy sprawione przez innych będą dotyczyć ich w całej swojej mierze. ponadto w końcu czują się zobowiązani poinformować sprawce o tym ze jego/jej problemy będą jej problemami czyli ze będzie ona mieć problemy z tego powodu ze robi problemy których nie robi. są wiec również i ci którzy widząc konia tarasującego drogę zatrzymają się i pomyślą o tym jaki koń ów jest piękny i zadbany oraz czasem dadzą tej myśli wyraz na swojej twarzy czy tez ustami. I to są ludzie bezproblemowi. dziękuję.

piątek, 16 lipca 2010

bardziej zdecydowanie nie wiem.

więc czy granice istnieją? pytanie to samo nasuwa się na myśl wraz z doświadczaniem własnej pasywności. bo jeżeli istnieją to znaczy, że przejście na inne tryby powinno nastąpić samoistnie. jak gniew wybucha, przelewa się czara goryczy i inne takie. same słowa w nich dobrane sugerują że owszem, granice są rzeczywiście. więc myśl tak a rób inaczej, bo tryby są tymczasowe i więcej potrzeba by przekonać je do stania się własnymi.

chwile gdy wszystko normalne i regularne traci sens. na przykład odkrywając na nowo zagubione własne rzeczy. rzecz nie jest rzeczą fizyczną ani osobą fizyczną w takim wypadku lecz czymś znanym bardzo dobrze. mechanizmem, miejscem, szybkością i sposobem poruszania się. deja vu. co więc zrobić z teraźniejszością? nie wiem. ja ją wtedy chowam do kieszeni. czuję się wolny.

i są też nowe miejsca, na które zwracam uwagę. a to zazwyczaj ma sens, gdy odległe staje się bliższe.

czwartek, 15 lipca 2010

aktualności.

http://morfeusz.blox.pl/2010/07/Studenci.html

nie mogę doczekać się praktyk. :D

piątek, 9 lipca 2010


via soup.

no zgadnij.

nie powinieneś nigdy ufać rodzicom. wystrychną cie na dudka. rodzic to krwiopijca dręczący bez powodu. psycha człowieka jest jak kanał przepływowy. nie zatrzymasz w niej emocji. gdy spróbujesz przepełni sie i wybuchnie. wiem to doskonale i mam to w dupie. i nie mam szacunku do osób którzy przepełniania tego nie pojmują.

jak zwykle lepszą opcją okazuje się ta odrzucona na wstępie. wątpię by inne szpitale szczecińskie zgodziły się na tak lakoniczną treść umowy. więc zostają praktyki w łodzi, lecz zapewne nie ma już miejsc nawet na sierpień. dwie uczelnie i takie tam. czyli jestem w czarnej dupie. ta. nic nowego.

dziekanat po rodzicach jest na drugim miejscu pod względem prawdopodobieństwa wychujania cie. to nie teoria, to statystyka.



poniedziałek, 5 lipca 2010

ekspresem mówisz.

spokój, a zaraz potem niesprawiedliwość. tu nie zaistniała wszakże jako odezwa na ten właśnie spokój. o tym to nawet nie myślę. spokój bo sama świadomość odkryta i zaraz potem schowana gdzieś głęboko by nie wyblakła na pełnym słońcu. a teraz komary tną i spać nie można. ale nie tylko. zajmij się sobą mówisz. mówisz nie mówiąc nic, a może to i moja własna zeschizowana wyobraźnia podpowiada mi. dobrze zajmę się, porządnie się zajmę. bo cóż można robić. tyle czasu każdego dnia od rana do nocy a nawet i dłużej. by dobrze zapamiętać to jak słońce pali oraz że dobrze siedzi się na nagrzanym asfalcie. no i więcej detali, które często wyprowadzały mnie z równowagi przez ostatnie dwa tygodnie pobytu w łodzi, nagle wpadając i tupiąc gdzieś tam w okolicach sklepienia. zmiana to dobra rzecz, ogólnie stwierdzam.

że idea w wojnie totalnej się nie może rozwijać wiemy doskonale. więc przyglądając się z lupą powietrzu zawieszonemu w okolicy stwierdzić należy że znowu jest pod górkę. po sinusoidce gnać. dobrym jest choć to, że złe jest znane a dobre może być jakieś nowe. balans na plus przy takim obrocie spraw zadowala.

na praktyki czekam. medyki praktyki.

upajam sie soup.io < 3

poniedziałek, 28 czerwca 2010

niedziela, 27 czerwca 2010

sprostowanie raz poproszę.

trzy światy. pierwszy jest rzeczywisty, drugi to to w jaki sposób widzimy świat a trzeci to pogląd. poprzednia nota dotyczyła dwóch ostatnich. no i wychodzi a to, że świata widzianego nie powinno się ruszać, bo jak coś się zdarzy zmieni się sam, natomiast pogląd wypadałoby dostosować do świata rzeczywistego. co jest z drugiej strony niemożliwe bez zaczątku (zauważeniu czegokolwiek) w świecie widzianym.

tak czy inaczej pani coax znów nie trafiła w pointę, którą zdaje się być apel o pierdolenie ogólnego zakazu ograniczania czegokolwiek związanego z mózgiem i umysłem.

sobota, 26 czerwca 2010

no właśnie.

co jest w ludziach śmieszne i żenujące to to, że zawsze próbują wykorzystać każdą sytuację dla siebie. ogół dyktuje główne tematy do rozważania. jeżeli jakiś zaistniały w świecie rzeczywistym nie pasuje do nich, próbuje się znaleźć kruczek według to którego będzie można wyprasować ów temat. wszystko to po to by zmieścił się do któregoś z kilku dobrze znanych worków.

powiem, że jest to dopuszczalne, gdy osoba trzecia próbuje powyższych praktyk, a więc temat czy też zaistniały fakt spłaszczyć. niestety da się dostrzec dodatkową jeszcze aktywność, która wiąże się ściśle ze zjawiskiem przyzwyczajenia. przyzwyczajenie to właściwie uzależnienie. nie wiem po co funkcjonują w języku dwa te określenia. wystarczyłoby jedno. więc przyzwyczajasz się do prasowania i wychodzi na to, że sam potem się prasujesz. próbujesz dopasować świat do swojego poglądu, a nie pogląd do świata. chcesz, by świat był po twojej myśli. to znaczy okłamujesz się.

i to jest złe.

odsyłam.

http://staniszewskimarek.blogspot.com/2010/06/zgoda-rujnuje.html

czwartek, 24 czerwca 2010

biologia.

pytanie z giełdy z biologii:

-brak lub niedobór enzymu fosforybozylotransferazy jest charakterystyczny dla:
odp: leśnego hana.

tak właśnie.

krzysztof jarzyna ze szczecina.

czasem mam wrażenie że mam ochotę powiedzieć komuś prosto w twarz, że żadna część mnie całego nie ma w ogóle najmniejszej chęci do słuchania. nie jest to spowodowane jakimiś denerwującymi cechami, ale tylko samym zmęczeniem w przetwarzaniu informacji. mózg się męczy, eureka. przegrzewa, zaczyna bulgotać i przecieka przez wszystkie otwory w czaszce, razem z rozpuszczonymi oponami i wszelkim innym gównem, jakim mnie samego obarczono. a potem natychmiast wraca na swoje miejsce i już jest wszystko w porządku, znowuż nic. wtedy należałoby to wszystko wytłumaczyć i oczekiwać grymasu, mającego na rzeczy przekazanie słów 'ty pojebie', których to się nie wypowiada skoro już nie ma po co. więc wypadłoby zapewne stać w ciszy tudzież również soczyście zagrymasić.

naturalnie mam wielki plan na wakacje.
i naturalnie trwa sesja.
więc kończę piwo i pierdolę idę spać.
tydzień i szczecin. love it.

czwartek, 17 czerwca 2010

wspomaga dzierżenie myśli.

ściemnia się. to znaczy że już za 4 godziny zobaczę wschód słońca. studencka radość. piękne.

pierdolę.
ja.

sobota, 15 maja 2010

piątek, 14 maja 2010

rób nie gadaj!

wszystko dookoła próbuje mi dać do zrozumienia, że metoda nie jest dobra. nie wiem czy dobrze jest nazwać to metodą, bo to zwykłe zapierdalanie. tylko czas i lenistwo plan mogą popsuć. dwie rzeczy, które działają na odległość. czy się pomyliłem?

tęsknię. tęsknię niesłychanie za rzeczami które jeszcze nie miały miejsca. można powiedzieć, że pragnę ich. pragnę ich tym bardziej im mniej robię czegokolwiek.

trzeba umieć wpływać na siebie samego, ale to nie wszystko. lenistwo może być tak wielkie że nie chce się nawet podjąć tego minimum, by wywołać motywację. proszę nie negować że się nie da. i w dodatku, jeżeli kogoś zbulwersuje metodyka doprowadzania się do stanu przydatności myślowej i naukowej, proszę pamiętać. to nie oszustwo, to sprawdzony, babciny sposób.

razi mnie piękno. zbyt duży kontrast między teraźniejszością a przyszłością. teraz trzeba to światło skorygować do tonów normalnych. unormalnić, co oznacza unienormalnienie tego co jest teraz. wprowadzić w życie szaloną wizję, której daleko jest jeszcze od rzeczywistości.

czwartek, 29 kwietnia 2010

mówisz mi że mi się wydaje że mówisz mi.

jest godzina jaka jest, ale to nie oznacza jaki jest czas. czas goni to po pierwsze a po drugie lubię ten czas za wszechrzeczy owego czasu. skosztować, nad tym słowem się ostatnio zastanawiałem, kosztować. cena.

masz je tak naprawdę dla siebie. ciałożycie. machina, masz, zarządzaj. więc wspomnienia dają znać, że w środku tkwi. ę od dawna. pytanie, czy pani wiedziała, co znaczyło to co pani wymówiła? spierdolić żyć każdy może, własn e. ma do tego prawo. bo po pierwsze to prawo do zarządzania po drugie do autonomii. więc które to było?

zrozum.

ach, swoboda. proszę mi powiedzieć, gdzie się ukrywają inspiracje?

sobota, 3 kwietnia 2010

what are feelings without emotions?

potrzebuję dobrego krzesła. z wysokim oparciem i podpórkami na łokcie. student który zakuwa nie może siedzieć na krześle, które wbija mu się w kręgosłup. mózg mi mówi wtedy że muszę mieć krzesło, a gdy mi mózg mówi, wiadomo, nie chce w tym samym czasie słuchać. więc później źle kojarzy. samo uczenie z tym głupim krzesłem i znów mówi. mówi nie, kurwa, tak się nie będziemy bawić. podjąłem więc decyzję że w przyszłym roku mieszkam sam. i kupię porządne krzesło. i w przyszłym roku to się dopiero zabawię.

ja to bym się przeniósł dla samych dachów już teraz. osoby mijają, dachy rzadziej. miej to na uwadze. ja mam gdzieś w pamięci, ale głęboko i zakurzone. odliczam dni. jeszcze 546.

najlepszego w święta. spokoju przede wszystkim. spokoju zawsze brakuje.

niedziela, 17 stycznia 2010

o kontroli teraz.

piekło instant. wystarczy zalać. potem zamieszaj cztery w prawo i trzy w lewo. przyrządzasz swój los. otak onie. onie. zdejmuję okulary, to ślepota. ulatuję jak para z twoich ust. może dym, czy widzę?

nie interpretuj. czuj. złe czucie jak zły dotyk. paraliżuje zamraża. ale tam nic nie ma ale ja chcę zobaczyć. tylko woda oczyszczenie. purify me. koło się zamyka tu. nie ma nikogo nie było nie będzie. z prośbą do. mniejsze zło czy czego nie chcę? chwile decydują za nas. myśli dryfujące w eterze. to nie ja to one. mają mnie.

nie istniejeę.
:(

piątek, 15 stycznia 2010

boniejutro.

dziś moje serce włożyłem do jajecznicy. znów. podstawowe dania z niepodstawowym charakterem. następnie skonsumowałem z dumy dzieło i przez przełyk serce wróciło na zwykłe miejsce. jajecznica z sercem smakuje znacznie lepiej niż bez niego.

przemieszanie z poplątaniem. dziś earl grey dajcie mi spokój. irytacja przyspiesza procesy myślowe. skup się. powiedziałbyś to dziesięć minut temu. jak drobne jest ziarno czasu? chciałbym to wiedzieć, aby móc zsynchronizować niektóre fakty. hm.

a teraz, jak gdyby nigdy nic, idę oddać się anatomii.

wtorek, 12 stycznia 2010

w sieci.

sentyment do bloggera. lubie. zdjęć nie trzeba dodawać. więc gdy nie mam to nie mam i warcam tutaj. blogger jest elitarny. może więc zmieni moje nastawienie do wszelkiego co elitarne. szkołom elitarnym dziękujemy już. no.

i nie wiem doprawdy jakbym wytrzymał w szczecinie studiując. tutaj jestem zwykłym szarym człekiem. ależ mi się to podoba. tam pięty trzebaby szorować już na samym wstępie. tu luz blus. czujesz blusa?

bo blusa trzeba czuć! czuć trzeba wszystko umieć czuć i czuć przez czucie. umiesz, jatowiem. jakoś. nad tym prawie nikt nie myśli. o wiem. przypomniało mi się. patrz. o czym myślisz mówi o tobie jak zwykły jesteś. tylko nikt tego nie widzi ani nie słyszy ani to nie pachnie też. ściśle tajne. tylko czasem łeb boli od myślenia aż. a Cie?

tu łódź, same nowości.
mam zdjęcie! huhu! jednak! zużyte już, ale chuytam!

urodzinowe. akademikowe. najlepszowe.