czwartek, 20 września 2012

poniedziałek, 17 września 2012

półwytrawne.

cokolwiek przyprawia cię o nudności. cokolwiek na myśl czego wpadasz w paniczny strach. cokolwiek, biorąc pod uwagę różnorodność społeczeństwa. więc miliardy punktów wejścia. miliardy kabli podłączonych do jednego centrum, tylko po to, by rozważyć równą temu liczbę wyjść. to, co cię przeraża, jest twoim celem. wiedza jak się chronić przed zagrożeniem robi z ciebie profesjonalistę. aż dziwi mnie że krytyczna masa zawarta w jądrze nie kreuje w tym miejscu czarnej dziury. kolejna możliwość do rozważenia w niedalekiej przyszłości. stan jest więc taki, że po wyjściu mamy miliardy zawodów i jeszcze więcej rzeczoznawców, bo przecież niewykluczone że strach obraca się w kilku przypadkach wobec tego samego zjawiska, czy też rzeczy.
progress nie oznacza tylko pięcia w górę. jeżeli spojrzy się z drugiej strony i weźmie przy tym pod uwagę aspiracje, będące zaprzeczeniem ogólnie przyjętych za prawidłowe, to progresem nazwać też będzie można również to co jest bardziej destrukcyjne. zaznaczam że trzeba mieć przy tym nasrane i nierówno pod sufitem. wracając, w tym rozumieniu progress czegoś może być skutkiem niepożądanym zwyczajnego postępu w rozumieniu ogólnym. w kwestii śmiertelności uważam że zwiększona liczba samobójstw jest dla siebie progresem powstałym jako produkt uboczny popularyzacji internetu na szeroką skalę. otwiera się w tym miejscu wizja nowej choroby cywilizacyjnej, a zaraz później, wybaczcie, kusząca wizja większej ilości zupełnie niepotrzebnych, acz zapewne niezwykle interesujących, sekcji zwłok na zajęciach z patomorfologii.

poznajcie mych nowych idoli:

czwartek, 21 czerwca 2012

czy ktoś ma giełdę z lepu?

nic nie przyćmi radości dnia dzisiejszego, w którym na skrzynkę grupową przyszły wyniki kolokwium poprawkowego z antybiotyków, nlpzów, opioidów i leków przeciwhistaminowych. nic, bowiem kolokwium owe właśnie zdałem i nie muszę się pierdolić z kolejnymi terminami wrześniowymi, kosztującymi przecież punkty egzaminacyjne. zaiste to cudowne uczucie, przejmujące wszystko swą epickością.
drugą sprawą jest to, że jednak czytanie książek popłaca przynajmniej w tym względzie, że na ocenę zaliczenia z immunologii czeka się w mniejszym stresie. to wynik mający charakter bardzo pozytywny, właściwie będący nawet od dawna wyczekanym znakiem niosącym nadzieję, że jednak nie wszystko na naszym wydziale jest zjebane. 
~ * ~

z perspektywy trzech lat pracy, bo jeszcze nie i nie tylko trzech skończonych sesji, do najbardziej przydatnych przedmiotów z wyprawki młodego adepta studiów akademickich, zaliczę:
a) drukarkę laserową (koniecznie laserową) z tonerem na 3 tysiące stron za siedemdziesiąt złotych
b) tony papieru w formacie a4
c) zszywacz, preferowany funkcjonujący przy zszywaniu 20 kartek plus
d) odpowiedzi a, b
e) odpowiedzi a, b, c

sobota, 16 czerwca 2012

twisted.

szczecin jest miastem przepełnionym magią. łatwiej i przyjemniej sie tu korzysta z dobrodziejstw zawartosci czaszki, szybciej wpada na przełomowe pomysły. być może to tylko subiektywne odczucie, ktore mam nadzieje podzielaja osoby ktorym bylo dane opuścić pomorze zachodnie na dłuższą chwile. dlatego ciesze sie niezmiernie ze w lipcu poswiece sie robieniu praktyk w miescie w ktorym przyszedlem na swiat. gdybym mogl tylko zabrac ze soba na studia szalenstwo ktore sie tu miesci. inspiraca przesyca kazdy centymetr szescienny powietrza ktorym ludzie tu oddychaja. polecam to poczuć.

tymczasem bola mnie wezly chlonne podzuchwowe prawe i sa wyczuwalnie powiekszone. rownowaga?

czwartek, 14 czerwca 2012

czwartek, 31 maja 2012

robimy co chcemy wersja 2.0
mwahahahhahahahahhaha.
bedzie wiecej detali na zdjeciach widac.
~ * ~

środa, 30 maja 2012

średnia.

andaluzyjska infusion stygnie po mojej lewicy po raz pierwszy. gdy wystygnie dokonam aktu kwalifikacji do tych lepszych lub gorszych w smaku herbat. to moja słabość, niechętnie opuszczam alejkę z herbatami hipermakretowej hali.
co ciekawe nie kontrolujesz bezpośrednio średnicy źrenicy własnego oka a jednak zawsze dostrzegasz tę samą liczbę szczegółów. można się pokusić o stwierdzenie, że właściwie przy mniejszej średnicy powinno dostrzec się ich więcej ze względu na zwiększającą się głębokość ostrości. tendencja do skupiania uwagi na jednym elemencie efektywnie to ogranicza. tym samym zadość staje się powszechnemu sprowadzaniu absolutnie wszystkiego do jednego tylko charakterystycznego dla rzeczy czynnika warunkującego.
to upraszcza sprawę.
~ * ~
powieki podniosły się. otwór źrenicy skurczył się. główka od szpilki. dalekie staje się wyraźne. trzysta sześćdziesiąt stopni zabudowy. gdziekolwiek nie pojedziesz nie znajdziesz miejsca bez niej. oto twoje miejsce. nic nowego, realizacja przebiega poprzez modyfikacje. całe ciało drży na wieść. nakrętki odskakują od kręgosłupa. struktura siatki psychospołecznej jest dziurawa. zgodnie z zasadą nie możesz zbudować niczego od początku. możesz szukać nakrętek w trawie. w suchej trawie. w stogu siana.
główka od szpilki to atom. szukasz atomów. szukasz jednego atomu. znalazłeś. teraz go nazwij.
świadomość to nie wszystko. potrzebna jest jeszcze rzetelność.

poniedziałek, 28 maja 2012

siadasz na krześle, zapalasz światło i kierujesz je na kartki papieru. zeszyt, pojedyncze czy wydrukowane i spięte - to bez znaczenia. to jak walenie głową w mur, i choć nigdy nie przyszło mi faktycznie walić głową w mur, uczucie wskazuje jednoznacznie właśnie na tę formę samodewastacji. jestem pechowcem więc, w pobliżu nigdy nie było muru kiedy był potrzebny. siedzę i myślę o pięknych rzeczach które właśnie omijają mnie szerokim łukiem. to bezcelowe. zwróć uwagę na samą naturę lenistwa. próżne i nieprawdziwe są słowa "bo mi się nie chce". tak brzmią i próbujemy przekabacić samych siebie o ich prawdzie, jednak podążając za najgłębszym znaczeniem wcale tak nie jest. to proste, nic się nie dzieje bez powodu. nic nie powstaje z nicości. więc w toku rozumowania dochodzisz do wniosku że tak naprawdę chce ci się, tylko nie tego co akurat robisz. wielkie mi odkrycie, z zamiarem sprowadzenia mnie na ziemię wykrzykniesz owe słowa, lecz ja wiem o czym mówię. ba, kontynuacja precederu napełnia olbrzymią niechęcią. gdybym wiedział czego chcę, tutaj musiałbym przyznać niepodważalną rację. ale niewielu wie czego chce, natomiast wielu wie czego nie chce. jestem tylko jednym z wielu.
w końcu jesteś nieziemsko wkurwiony na to że robisz coś co nie daje żadnych efektów. lenistwo jest właśnie ukrytym wkurwieniem. i ja nie wiem jak je pokonać (bo to wróg!), gdyż jedynym ratunkiem jest pasja, a ta opuściła mnie dawno temu.
~ * ~
brak dynamiki, rutyna, brak ludzi, brak wyzwań. kurwa, jestem tak nieziemsko wkurwiony na to wszystko. 
wow. odkryłem pierwotną zależność. pasja na zmianę z wkurwieniem. to pozwala naszemu gatunkowi przeżyć. i pieprzenie, które jest wynikiem zarówno jednego jak i drugiego.

czwartek, 24 maja 2012

wtorek, 22 maja 2012

łosz kurde, ale zabawa.:)))

poniedziałek, 21 maja 2012


niedziela, 20 maja 2012

nie straszne nam kolejki do pałacu poznańskiego.

piątek, 18 maja 2012

sterroryzowany umysł.

nadmienić muszę, że stan mojego przygotowania przed jutrzejszą wejściówką z farmakologii jest już gotów na powszechne opłakanie. szykuje się soczysty minus jeden punkcik do kolokwium i zapisanie się na trwałe na czarnej liście studentów do ciurania po. ale przetrwamy!


sobota, 12 maja 2012

środa, 9 maja 2012

wpadłem do studni!

(nie moja fotografia)

poniedziałek, 7 maja 2012

uwielbiam film noir.

jak mam pisać, skoro inspiracja trwa tak krótko. to oczywiście też zależy w jakim czasie ją wykorzystasz. byt po bycie, a wiele ich nie ma za każdym razem, uciekają myśli przelane na szorstkie kartki w kilku drobnych zdaniach. czy forma to to czego mi potrzeba? i tak i nie, to ma znaczenie niejedno. panie mistrzu, niech to będę ja, który wynajdę sposób przeciw niedołężności. pomocy mi oszczędź z łaski swojej, daj człowiekowi oddychać.
ponieważ chęć ta mnie już zagłusza, odbija się echem i dudni o ściany mojego pokoju o szesnastu metrach ze zlewem, dywanem z ikei i żyrandolem na trzy czterdziestki. krótko można to skończyć, ale bać się zaczynam że satysfakcji mieć nie będę za niedługo. czysta stron. a. kolaps. mój czas się w sobie zapada, gdy patrzę w monitor i rozgrzewam cztery strzałki. istota wyższa powinna mieć chęć ciągłego podnoszenia poprzeczki a nie dewastacji własnego ouenu. sprowadza się to do ogromnej ilości zasobów (ach popularne słowo) niewykorzystanych. szczyt to jest, ja pytam? szczyt wszystkiego.
tak to najbardziej chyba czego człowiek bać się może. aże będzie odgadnięty z pomocą sprytu i przebiegłości drugiego. jak to ujrzałem więc, jasne staje się dlaczego to takie ciężkie do życia. konfliktem interesów gra mi na nerwach więc bo jakże to pisz zrozumiale i nie daj się zrozumieć. rezygnacja. z jednego. z dwóch -> kompromis [...]
siłą to. innej opcji nie ma. być może o to chodzi. manifest słabości.

~ * ~
film noir to taki film w którym gra bogart i nawet jak nie jest detektywem to rizwikłuje jakąś zagadkę, pełno trupów i kobieta.

środa, 25 kwietnia 2012




~ * ~

wtorek, 24 kwietnia 2012

odpowiedź c.

vacat. pojęcie znachodzi miejsce w słowniku powszednim dobijając się wnet do znaczenia zgoła pozytywnego. sztuką jest dostrzec przyszłe konsekwencje takiego stanu rzeczy. sprowadza się to do śmiałego zadowolenia.
zwykle niejednokrotnie dają się we znaki ograniczenia spowodowane czasem i sposobem jego wypełniania. jasne więc, że nie posiadając się z możliwości dodania czegoś wielce oczekiwanego ze względu na wartość czy to naukową czy zdrowotną, nie popada się w stan przygnębienia utratą rzeczy w niedawnej przeszłości, z którą naturalnie się to wiąże.
pierwsze co przychodzi na myśl to możliwość wyboru. opuszczając sidła zimy, odkurzając swoje szare komórki (byle nie pod zbyt dużym ciśnieniem, bo to przecież nie ciało stałe), jest to naturalne i sprawia ogromną radość. moment ten, władzy całkowitej nad wolnym czasem i możliwością jego świadomego zagospodarowania już sam z siebie wprowadza w stan euforii, która napędza dalsze tryby karuzeli szczęścia.
drugim tworem nieposkromionej już myśli półtwórczej jest olśnienie, że przecież wraz ze zmianą pory roku nadchodzi czas odkrywania na nowo czynności niezwykle pożądanych przez ubiegłe pół roku. lecz nie tylko. również tych, które może nie były na pierwszym miejscu w rankingu przyczyn chcic, ale zdążyły się w pewnym sensie zresetować, zyskując nową wartość poznawczą. w wyniku autosugestii więc, oraz również pewnej zrywczości i wzrastającego wkurwienia prawdopodobieństwo na dobry wybór stromo i szybko wzrasta.
jest to pewne zapętlenie. samo z siebie, a to już jest ekstaza.

czwartek, 19 kwietnia 2012

przewidywalność.


partia szachów trwa. raz na wozie raz pod wozem. nic nie będzie osiągnięciem, jeżeli nie włożysz w to rzetelnej pracy. wszystko będzie osiągnięciem, jeżeli się zaangażujesz. im mniej robisz, tym mniej robisz.

niedziela, 15 kwietnia 2012

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

human.

więc nie szukasz wcale, bo poddać to należy właśnie w wątpliwość, wystawić na próbę. spróbować zadać kłam, zwyczajnie sfalsyfikować. jeden problem. właściwie jak sprawdzić działanie samego powyższego mechanizmu. kwestia samopoczucia, jak zresztą to wszystko, a więc zapętlenie..
wychodzisz z domu w ciepłą noc. bluza, dresy, klucze. zero zabawek elektronicznych które wysysają z ciebie całą energię. teraz ty czerpiesz. z kontrastu jaki widać pomiędzy warstwami cieni liści kasztanowców. słychać bas. widać stare mury. wszystko czego potrzeba do prawidłowego rozwoju. plus komfort psychiczny, który właściwie wynika już z tego co widzisz i słyszysz. słońce niech będzie nawet trzy metry nad ziemią w milionie żarzących skrawków. to nie przeszkadza. ważne że ów kontrast odbija się na twojej siatkówce, ważne że rytm z jakim podeszwa uderza o ziemię jest dobrze znany twojemu cerebellum, ważne że wyobraźnia podpowiada jaką fakturę ma asfalt po którym biegniesz. najważniejsze, co wciągasz nozdrzami. 
i pojawia się uśmiech cwaniaczka.
 proces który mógłby zdawać się mozolny zaczyna nabierać prędkości. oto dobrze znana iskierka natchnienia. pasja, inspiracja. tu zostawiłeś siebie, tu wracasz by naładować się sobą, naładować się do następnego razu.
sukces. po raz kolejny przechytrzyłeś sam siebie.

czwartek, 26 stycznia 2012

każdy ma na to swój własny sposób.

po raz wtóry dochodzę do wniosku, że trzeba mieć czasem wyjebane. to proste. ambicję zostaw dla samosatysfakcji, by móc z niej czerpać przyjemność. by się nie zużyła na bezsensowne myślenie, gadanie i bezpodstawny żal. słowa są ważone podwójnie. pierwszy raz przy ich emisji a drugi raz przy ich odbiorze, przy czym podmiot oczywiście jest różny. czasem po drodze tracą na wadze, a niekiedy zyskują.
postępowanie w tym wypadku obejmuje znalezienie drugiego, odrębnego wniosku z samego incydentu oraz wykorzystanie go w sposób adekwatny.

wtorek, 17 stycznia 2012

nie ma spania.

rezerwy energii czas uruchomić, bo oto egzaminy nadchodzą. no właśnie nadchodzą ale nie wiadomo jak wyglądają. na naszej uczelni możesz poczuć się jak szeregowiec stojący w pierwszym rzędzie, kiedy rozkazy wydają władze bezpiecznie ustytuowane poza zasięgiem rażenia przeciwnika. pan szeregowiec nie słyszy ani rozkazów, ani nie widzi przeciwnika i czeka na najgorsze w przedłużającej się niewiedzy. szok w polu. to oczywiście tylko niedoskonałe porównanie, ale w tej jednej kwestii uczucia osamotnienia, niewiedzy i strachu całkiem dobrze rysuje całą sprawę.
bo nie wiemy jak będzie wyglądał egzamin po pierwsze, a po drugie mamy nikłe pojęcie o treści podręcznika. wszystko głównie przez zapchanie czasu wejściówkami z prezentacji, których nie rozumiem i z których nienawidzę się uczyć. i krew mnie zalewa gdy myślę sobie że w tym czasie mógłbym 3 razy jak nie więcej przeczytać całego maślińskiego. :( no kurwa..

wtorek, 10 stycznia 2012


sesja idzie!