czwartek, 20 września 2012

poniedziałek, 17 września 2012

półwytrawne.

cokolwiek przyprawia cię o nudności. cokolwiek na myśl czego wpadasz w paniczny strach. cokolwiek, biorąc pod uwagę różnorodność społeczeństwa. więc miliardy punktów wejścia. miliardy kabli podłączonych do jednego centrum, tylko po to, by rozważyć równą temu liczbę wyjść. to, co cię przeraża, jest twoim celem. wiedza jak się chronić przed zagrożeniem robi z ciebie profesjonalistę. aż dziwi mnie że krytyczna masa zawarta w jądrze nie kreuje w tym miejscu czarnej dziury. kolejna możliwość do rozważenia w niedalekiej przyszłości. stan jest więc taki, że po wyjściu mamy miliardy zawodów i jeszcze więcej rzeczoznawców, bo przecież niewykluczone że strach obraca się w kilku przypadkach wobec tego samego zjawiska, czy też rzeczy.
progress nie oznacza tylko pięcia w górę. jeżeli spojrzy się z drugiej strony i weźmie przy tym pod uwagę aspiracje, będące zaprzeczeniem ogólnie przyjętych za prawidłowe, to progresem nazwać też będzie można również to co jest bardziej destrukcyjne. zaznaczam że trzeba mieć przy tym nasrane i nierówno pod sufitem. wracając, w tym rozumieniu progress czegoś może być skutkiem niepożądanym zwyczajnego postępu w rozumieniu ogólnym. w kwestii śmiertelności uważam że zwiększona liczba samobójstw jest dla siebie progresem powstałym jako produkt uboczny popularyzacji internetu na szeroką skalę. otwiera się w tym miejscu wizja nowej choroby cywilizacyjnej, a zaraz później, wybaczcie, kusząca wizja większej ilości zupełnie niepotrzebnych, acz zapewne niezwykle interesujących, sekcji zwłok na zajęciach z patomorfologii.

poznajcie mych nowych idoli: