wtorek, 26 października 2010

medley.

medycyna jest tylko kodem, który służy wzajemnemu zrozumieniu się ludzi w pewnych sprawach. do danego słowa przypisane jest jedno znaczenie, sposób wykorzystania jako bytu rzeczywistego i mnóstwo odniesień w przeróżnych książkach i nie tylko. nie mam pojęcia jak zbudowane jest każde białko mojego organizmu i prawdopodobnie wiedział nie będę. białko jedndakże nazywa się np spektryną. potem gdy w jakimś źródle informacji ujrzę jeszcze raz tę nazwę, która jest tak naprawdę tworem czyjejś wyobraźni (ciekawe co będzie, kiedy zostaną zużyte do nazewnictwa wszystkie kombinacje liter), będę wiedział do czego to służy. studia są więc docieraniem do głębi żargonów, sposobów myślenia. czyichś, bo przecież nie moich własnych. są ujednolicaniem, zabijaniem własnej samodzielności, jak wszystko co wcześniej przygotowane. są odtwórcze i nie zostawiają przestrzeni dla siebie samego. jesteś ojebanym żołnierzem w pierdolonym szeregu, tylko się nie wychylaj, bo powiedzą że się nie nadajesz.

nauka przychodzi łatwo tylko jednej osobie. tej, która wymyśla te pierdoły. nie mam pojęcia jak ludziom udało się dogadać nawet między sobą, bo przecież każdy chce by jego nazwisko widniało na kartach historii, nie wiadomo po co. rzeczy wymyślone przez ludzi funkcjonują wyłącznie dla ludzi, bo nikt inny tego nie zrozumie. alfabet chociażby. system to wszystko co nas otacza. system jest dopasowany do człowieka, nie człowiek do systemu. odkrywamy nowe rzeczy dodając kolejne słowa. działąmy na podstawie tego co zostało zrozumiane przez innych ludzi z przesłanek od jeszcze innych ludzi. to wszystko jeden wielki bulszit. co mi się marzy to czysty umysł bez słów. widzisz i rozumiesz zasadę działania. słowa to śmietnik, czyż nie? wciąż nowe. tak rośnie nasza wieża babel.

niedziela, 24 października 2010

no to chociaż kłóć się ze mną. brak obojętności. raz zaczęta i już. a ty pytasz dlaczego cię nienawidzę. myślisz że odpowiem.

w obie strony.

ponieważ alkohol uwalnia moje myśli. wtedy współgrają bardziej, mają więcej miejsca każda jedna.

*****
wojen mi brakuje. wojny są konieczne. po dobroci nic się nie zmienia.

środa, 20 października 2010

problem polega na tym, że człowiek chce wiedzieć na pewno. gdy nie może wymyśla scenariusze, każdy inny i z biegiem czasu coraz mniej prawdopodobne. wątpliwości to owoc samomyślenia bez potwierdzania, więc samowątpliwości. zdziwieniem i szokiem okazuje się następnie aktualność zawarta w którymś scenariuszu z kolei.

wiedzieć na pewno to pytać. ale czy wpływać również? wpływać to zmuszać przecież, niejako.

zmusić siebie do zmuszania to barbarzyństwo. konstrukcja świata mi nie odpowiada, ciekawy wniosek.

coś jest dobre, coś jest złe, czegoś brakuje.

sobota, 16 października 2010

woda kawa bat.

krążysz długi czas w jednym miejscu szukając odpowiedzi na ciężkie pytanie. potem potykasz się o nią. czasem, ponieważ dla tego konkretnego 'czasem' wystarczy inaczej sformułować myśl, którą sobie powtarzasz. zwykła roszada formy. incydentalne lub wymuszone formowanie myśli inaczej jest jak słowa kogoś innego. jeżeli więc nie ma możliwości porozmawiania zmuszaj się do myślenia inaczej tego samego. tylko w tym wypadku, bo wiadomym jest, że nic nie zastąpi dodatkowego półtora tysiąca centymetrów sześciennych szarego budyniu.

nie idźcie na drugi rok medycyny.