poniedziałek, 31 stycznia 2011

klasyk.



obym podobnego zonka nie zaliczył na egzaminie. ^^
omijaj go!

sobota, 29 stycznia 2011

dzień dobry.

no to jeszcze tylko egzamin z historii medycyny i poprawa koła z histologii. brzeziński oraz ostrowski w obroty. napierdalamy!

a 12 lutego jest jakieś ino w lesie łagiewnickim.

piątek, 28 stycznia 2011

znajdź 10 różnic.

[05:07:04] m.: o ktorej mamy fizjo?
[05:07:12] Jacek: a jak kuraw myuslisz?
[05:07:15] Jacek: o 8:15
[05:07:18] m.: hahah
[05:07:19] m.: : D

~ * ~

niedziela, 23 stycznia 2011

i tak kurwa do zajebania.

odgłos zamykanych drzwi samochodu. spokojne, wyraźne kroki. każdy kolejny coraz wolniejszy. nie. to tylko obroty twojego mózgu płynnie zwalniają. stopień pierwszy pokonany z łatwością. stopień drugi pokonany ze zwinnością. stopień trzeci pokonany z chciwością. stopień czwarty pokonany skokiem. więcej stopni nie ma, wszystko leniwie staje w miejscu. rewind. stopień pierwszy.

powieka zostaje otwarta. źrenica odruchowo się zwęża. światu ukazuje się szklana kula oka z idealnie błękitną tęczówką i źrenicą w kolorze głębokiej czerni. tak naprawdę możesz nic nie mówić. nie rozumiem osób, którym plącze się język.

palec wskazujący na ustach. oczy zawiązane chustką. pokój skąpany w białym świetle świetlówek. nie ma tu ostrych przedmiotów, w sensie stricte ostrych. jedynym ostrym przedmiotem jest palec na ustach. druga dłoń wskazuje kierunek. wskazywanie kierunku obywa się bez użycia siły. chociaż to popychanie, nie czuć go wcale.

budzisz się siedząc na wykładzie z historii medycyny,
choć tak naprawdę
to wcale się nie budzisz.

~ * ~

siedzisz w ostatnim rzędzie. teraz jesteś przykuty do krzesła. obserwujesz dwoje ludzi w świetle punktowym. gra słowem istniała kilka minut temu. teraz ma swoje pięć minut gra gestem. światło przygasa. pojawia się osoba trzecia, siedząca na krześle w rogu sceny. nie wstaje. patrzy. czerwony sweter z zielonym jabłkiem staje się tak wściekle czerwony, że jabłko wydaje się czarne. druga osoba prowadząca pierwszą wzdryga się widząc czerwony sweter. następnie mówi pierwszej osobie że czerwony sweter to zielony sweter z czarnym jabłkiem. pierwsza osoba wzdryga się i pyta, czy może zdjąć w końcu tę cholerną opaskę. druga osoba pyta więc, że pierwsza osoba jej nie wierzy. pierwsza osoba mówi, że dobrze, że wierzy. czerwony sweter eksploduje. druga osoba mówi, że pierwsza osoba widzi.
siedzisz w ostatnim rzędzie. myślisz, że jak to dobrze że to tylko sztuka.

~ * ~

jeżeli chcesz szukać, rób to ostrożnie. ludzie są wszędzie tacy sami.
dlatego właśnie jeden pokój pomaluję na czarno.


środa, 19 stycznia 2011

potasuj.

zmuszanie kojarzy mi się z czymś natrętnym, źle odbieranym i mającym na celu degenerację. ze zmuszania nigdy nie wynika nic dobrego. zmuszanie do tego wszystkiego jest podwójnie bez sensu.
powód pierwszy. przymus jest finalną formą sugestii, by ktoś coś zrobił. wychodzi więc poza obszar normalności prezentując tak zwane skrajności. do skrajności zaliczamy również postradane zmysły i szaleństwa większe i mniejsze. po co więc zmuszać skoro człowiek zmuszany wie że jest zmuszany i wie również że jest to skrajność czyli istne szaleństwo. zmuszając wystawiasz na wierzch swoją nienormalność, która staje się kluczem do innych paskudztw żyjących w głębi własnego ja.
powód drugi. zmuszanie jest nieefektywne. znacznie bardziej owocną metodą jest pokazywanie komuś docelowej bramki jako alternatywnego rozwiązania, a następnie chwalenie zalet. dodatkowo człowiek czuje się w takiej sytuacji komfortowo. dwa plusy do dwóch minusów.

gówno prawda.
zmuszanie musi być stałym elementem bo inaczej wszyscy bylibyśmy tak zaplątani w małe kłamstewka, że spędzilibyśmy życie na próbie ich zrozumienia. ponadto kto by to wytrzymał? zapewne nikt, bo po to właśnie mamy w naszym organizmie układ wkurwiania się - dla zapewnienia własnego katharsis.

co się tyczy natomiast pokazywania. jest przecudne, jeżeli ktoś nie próbuje cię wpuścić w maliny.
byt spragniony świata im więcej poznał, tym więcej przyswaja. sprzężenie zwrotne dodatnie. jeżeli nie wie będzie zapominał to co wie i na końcu zapomni, od czego zacząć. mechanizm. czasem łapię się na tym, że czegoś bym posłuchał, ale wydaje się nie być żadnej muzyki pasującej do mego aktualnego nastroju.
to co pokazane zostaje w pamięci. co jest cechą ważną, z powodu upływu czasu. czas potrafi zmienić wszystko. rzeczy raz ujrzane mogą być wykorzystane w innym czasie, gdy zachodzi większa zgodność ich z oczekiwaniami i pragnieniami osoby zainteresowanej (niektórzy nazywają to dorastaniem do czegoś).

~ * ~

biochemia to mistrzostwo.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

infancy.

kiedy będzie kurwa okazja pójść poleżeć na jebanej trawie? dokładnie takiej kurwa trawie, jaka jest na szczecińskich błoniach. wtopić się w tłum i nie myśleć o niczym, tylko odbierać bodźce. promienie podczerwone muskające skórę i drobne zmiany temperatury na twarzy powodowane wiatrem. potem wstać i cieszyć komórki czopko i pręcikonośne grą świateł, cieni i odbić. kiedy? i czy w ogóle. mam jakąś odrotaksję dodatnią względem viadrusa. od dłuższego czasu.

idzie sesja.
NIE MA OPIERDALANIA SIĘ!

niedziela, 16 stycznia 2011







czy nie jesteś ciekaw?

sobota, 15 stycznia 2011

dłonie.

znak zapytania.
znakiem zapytania
jest mrugająca
kontrolka na modemie.

znakiem zapytania jest pytanie
czy nie jestem ciekaw.

znakiem zapytania
znak.

więc już nie wiem
co jest czym
nie jest,
choć chciałbym to wiedzieć.

nie wiem również
co się stało
że nie wiem
tych znaków zapytania.

jestem struną
w grzbiecie
gitarową.
musisz uważać
przy strojeniu.

znakiem zapytania jest lament.
znakiem zapytania jest zamęt.
teraz
znak zapytania wypełnia przestrzeń
w mojej głowie.

znak zapytania
przyciąga uwagę.
moją
i oczy ludzi.

~*~



'finding beauty in the dissonance'.

ładnie zagrane. polecam w hd. muzyka toola (i animacje) pozwalają mi na penetrację obszarów myślowych, których dawno (a może nigdy) nie odwiedzałem. majstersztyk. narzędzie indeed.

środa, 12 stycznia 2011

wtorek, 11 stycznia 2011

seen it all.

kto wie, z chaosu przecież miał powstać świat. chaos to nieskończony potencjał, wiecznie niewyczerpane źródło pierwotnej inspiracji. nieludzkie perpetuum mobile, krążące między nami wszystkimi.

chaos zamieszkał w moim mózgu. błędem może być próbowanie poznania go. własny mózg występuje więc jako wtyczka do sieci dziwactw i niezdefiniowanych słów. co mi się nie podoba to to, że staje się on wtedy dobrem publicznym. myśl kierowana jest na tematy konkretne, więc niezwiązane z wolnym dryfem. efektem tego jest marnowanie niektórych pomysłów w worku bez dna. ciekawych pomysłów.

niedziela, 9 stycznia 2011

dziękujemy.

i zobacz. jebie się, wszystko się jebie. wszystko runie. każdy możliwy atom jest na nie tym miejscu co trzeba. każde możliwe słowo jest wypowiedziane nie wtedy kiedy trzeba. olbrzymia sieć neuronów, którą tworzysz z otaczającymi cię ludźmi. cała momentalnie się zatraca. wpada w czarną dziurę.

uciekasz.

znajomi winni? bo ktoś coś powiedział nie w tym momencie co trzeba? chuja wiesz. jeżeli pierdolisz o liczeniu się czyimiś słowami w tym momencie jesteś zwykłą ciotą, bo prawdziwy człowiek wie. przynajmniej tyle, czego chce.

zaszlachtowałbym teraz wszystkie te momenty na klatce schodowej. wyciąłbym wszystkim ludziom fragmenty mózgowia odpowiadające za pamięć tych właśnie wspomnień. nożem kuchennym, gdybym musiał. pierdolicie się. screw you!

dwie części.

piątek, 7 stycznia 2011



zamknij oczy.

czwartek, 6 stycznia 2011

szaleni konformiści.

tak! jestem takim cwaniakiem i założyłem sobie na google analytics profileq dla mojego blogaska. kurwa jestem ciekaw co to za ludzie z bydgoszczy i wrocławia mnie stale odwiedzają, bo z lublina to chyba wiem. (załóż sobie czytnik rss już lepiej, ja bym nie wyrobił tak codziennie sprawdzać czy coś nowego się pojawiło.) ;)

ludzie nie lubią gdy scena się z nimi integruje. to proces wprowadzania człowieka w chwilę tylko trwającą pochrzanioną rzeczywistość. trójwymiarową i wyjątkową. krwawą, bywa. zaskoczenie to efekt pożądany, często jego brak wytyka się niektórym formom sztuki. więc dlaczego się tego nie robi? brak czasu? brak mózgu? brak zapotrzebowania na takie rzeczy sprawia że ludzie się tym nie zajmują. pozorny brak. od kiedy mamy statystykę wszyscy oddajemy jej cześć i chwałę. na to należałoby nałożyć popularne stwierdzenie by nie uogólniać. tyle że statystyka po to właśnie jest. by znaleźć średnią ważoną, by sprowadzić wszystkie byty ludzkie do jednego mianownika. zakopaliśmy prawdziwą twórczość pół metra pod ziemią, bo pozornie nie wiemy że jej potrzebujemy. szalone pomysły to siła napędowa rozwoju. szalone pomysły to siła napędowa ludzi. unormalnianie to zabijanie.

ide stąd. biochemia czeka.

wtorek, 4 stycznia 2011

brzytwa ockhama.

kim my już jesteśmy, że otwierając internetową stronę domową wyświetla mi się nagłówek wiadomości o tym, że druga sarna została uratowana? cierpimy na nadmiar informacji. bezsensownych na dodatek. nie wypada bowiem w szanującym się serwisie informacyjnym podać mniejszej ILOŚCI informacji niż tyle, ile zmieści się w miejscu lub czasie na nie przeznaczonym. tak oto przegląd najważniejszych wieści ze świata zamienia się w przegląd ciekawostek które nie mają znaczenia (oprócz wypełniania pozornie wolnych chwil). bezsensowne jest odgórne określanie czasu potrzebnego na przedstawienie informacji, np na wiadomości ZAWSZE pół godziny. czy informacja o dryfującej sarnie jest ważną informacją? rok temu jakiś kundel też dryfował. doczekał się grupy fanów na fejsbuku. sarna gdyby zginęła na pewno dostałaby czarną trumnę i miejsce na powązkach. to przecież słynna polska sarna.

jakoś leci.
http://www.cmkp.edu.pl/spis_2.htm