poniedziałek, 7 maja 2012

uwielbiam film noir.

jak mam pisać, skoro inspiracja trwa tak krótko. to oczywiście też zależy w jakim czasie ją wykorzystasz. byt po bycie, a wiele ich nie ma za każdym razem, uciekają myśli przelane na szorstkie kartki w kilku drobnych zdaniach. czy forma to to czego mi potrzeba? i tak i nie, to ma znaczenie niejedno. panie mistrzu, niech to będę ja, który wynajdę sposób przeciw niedołężności. pomocy mi oszczędź z łaski swojej, daj człowiekowi oddychać.
ponieważ chęć ta mnie już zagłusza, odbija się echem i dudni o ściany mojego pokoju o szesnastu metrach ze zlewem, dywanem z ikei i żyrandolem na trzy czterdziestki. krótko można to skończyć, ale bać się zaczynam że satysfakcji mieć nie będę za niedługo. czysta stron. a. kolaps. mój czas się w sobie zapada, gdy patrzę w monitor i rozgrzewam cztery strzałki. istota wyższa powinna mieć chęć ciągłego podnoszenia poprzeczki a nie dewastacji własnego ouenu. sprowadza się to do ogromnej ilości zasobów (ach popularne słowo) niewykorzystanych. szczyt to jest, ja pytam? szczyt wszystkiego.
tak to najbardziej chyba czego człowiek bać się może. aże będzie odgadnięty z pomocą sprytu i przebiegłości drugiego. jak to ujrzałem więc, jasne staje się dlaczego to takie ciężkie do życia. konfliktem interesów gra mi na nerwach więc bo jakże to pisz zrozumiale i nie daj się zrozumieć. rezygnacja. z jednego. z dwóch -> kompromis [...]
siłą to. innej opcji nie ma. być może o to chodzi. manifest słabości.

~ * ~
film noir to taki film w którym gra bogart i nawet jak nie jest detektywem to rizwikłuje jakąś zagadkę, pełno trupów i kobieta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz