wtorek, 31 maja 2011



nie pamiętam kiedy ostatnio poszedłem spać przed świtem. :]

poniedziałek, 30 maja 2011


niedziela, 29 maja 2011

another lemon tree.

był tam ten człowiek. wiesz który, ten co zawsze tam jest i robi bańki mydlane. wszyscy przechodzą obok i podziwiają jego wytwór. są piękne. idealnie okrągłe, a w środku idealnie puste. prawdopodobnie również idealnie dwuwarstwowe. nawet pękają idealnie, pamiętasz?

mieszka niedaleko mnie. czasem go widuję na skwerze, ale nie mówię mu dzień dobry, bo czuję się nieswojo na samą myśl. co by mógł sobie pomyśleć, być może wprawiłbym go jeszcze w zakłopotanie. lepiej nie mówić. więc czasem go widuję. z tego co zaobserwowałem, bardzo lubi siadać na trawie. on jest w ogóle dziwny, jak tak sobie siedzi to, wyobraź sobie, na jego twarzy malują się emocje. mówię poważnie! nikt nie umie robić tego tak jak on, z resztą o jakim umieniu my mówimy, skoro tak wyrażać mimiką emocji nie można się nauczyć. robi to nieświadomie, jestem tego pewien. raz nawet usiadłem na ławce, że niby sam sobie ale tak żeby go widzieć. wydawało mi się, że opowiedział mi wtedy historię. była to bardzo smutna historia, tak mi się wydaje. no, przynajmniej smutno się kończyła. właściwie to się nie kończyła i chyba to było w niej najsmutniejszego.

historia była o tym jak codziennie idzie robić te bańki na deptak. jak nie chce mu się, ale że chodzi tam po to by patrzeć na pogodne twarze ludzi, którym te bańki robi zupełnie za free. mówił, to znaczy mimikował jeszcze, że to pomaga mu w wyborach, bo wiedział że wyborów dokonywał zawsze, dokonuje i będzie dokonywał i na czym ma się oprzeć niż tylko na czyimś zdaniu. a jeżeli na czyimś to już lepiej na zdaniu większej liczby osób i że on takiej liczby osób nie ma, a na deptaku jest aż nadto. mówił jeszcze, że jego życie opiera się na zamiennikach. że może coś zrobić ale jest mnóstwo innych rzeczy, które może zrobić aby osiągnąć podobny stopień usatysfakcjonowania. rozumiesz to? bo ja nie bardzo. dlatego pewnie powiedział jeszcze, że niektórzy nie muszą się nad tym zastanawiać, bo albo wiedzą czego chcą, albo mają to odgórnie ustalone, albo za mało myślą, ale żebym nie pytał go ile to jest za mało myśleć bo jego pojęcie na ten temat jest subiektywnie rozkurwione w drobny mak. no i tam się zgubiłem, bo potem, musisz wiedzieć, mówił takie rzeczy, że hoho! historia w każdym razie kończyła się tym że znów szedł na deptak i że nie wie jak to będzie w zimie z tymi bańkami.

środa, 25 maja 2011

nie mogę tego słuchać!

potrafiliśmy leżeć godzinami w jednym pokoju. bez słów, bez spojrzeń. lubiłem te chwile, nic nie zapowiadało kłótni. trwaliśmy we własnym świecie nawzajem czując własną obecność kilka centymetrów dalej. niektórzy mówią, że to ideał szczęścia, rozumieć się bez słów. teraz nie wiem już, co zakłóciło ten stan. czy konieczność komunikacji przy najprostszych czynnościach, czy może zbyt mała ich ilość, bo kto wie jakie myśli wtedy hodowałaś? widzisz, instynkt samozachowawczy wykształca się samoistnie. skąd brały się obawy w mojej głowie, skoro zawsze wszystko było tak cudowne i proste? myślę że nieufność była reakcją na stan oczekiwania, bo tak właściwie powinno się go nazwać. trwanie to oczekiwanie, a wynika to z ciągłej zmienności świata. entropia dąży do nieskończoności.

pamiętam jak czasem siadaliśmy przy stole, już naprzeciw siebie. piliśmy herbatę i paliliśmy papierosy. zadawaliśmy sobie pytania, odsłaniając swoje myśli całkowicie. nazywałem ten czas wieczorami śmierci, ponieważ kiedy, jak nie wtedy, mógłbym zostać przez Ciebie zamordowany. zawsze znajdowało się kilka takich pytań, których zadanie zdradzało całkowicie obawy. z Twojej strony również. często pytania o sytuacje, których nawet nie pamiętałem. wtedy wiedziałem jak gorzkie bywa zaufanie, kiedy wiedziałem że powiesz prawdę czy jest to dla nas dobre czy złe. wtedy nic nie było ważne, jedynie prawda. forsowana, nie unikana, nieteatralna.

teraz wiem, że cała idylla bez drugiej części nie znaczyła by nic.

sobota, 21 maja 2011

wszystko to samo.

spośród wszystkich czynności tylko jeden ich rodzaj cechuje się obligatoryjnością. nie musisz robić nic, prócz tego co chcesz robić. trzeba to podkreślić, ponieważ czasem działamy w zupełnie odwrotnym kierunku. takie działania lub też brak działania przynosi skutki negatywne. musisz robić to czego chcesz, nie z własnego przymusu, ale z przymusu niezależnego od ciebie.
1. ciało nie daje spokoju.
2. sumienie nie daje spokoju.
3. następuje sumowanie kolejnych niedokonań powodujące (na dłuższą metę) znieczulicę.

tu pojawia się pytanie czego chcesz.

poniedziałek, 16 maja 2011

poniedziałek, 9 maja 2011

słowa.

powrót sam w sobie nie istnieje. to pojęcie wymyślone przez ludzi którzy chcą powrotu lub też innych, którzy dostrzegają podobieństwo między faktami teraźniejszymi a przeszłymi, z zastrzeżeniem że świat przez jakiś czas wyglądał w ich oczach inaczej. powtót to zmiana kierunku biegu wydarzeń. kierunek zgodnie z mechaniką newtonowską odnosi się do struktury niematerialnej jaką jest wektor. efektem powrotu byłoby po raz wtóry doświadczanie tego samego. chociaż kto wie, przecież słowa wcale od tyłu nie brzmią tak samo, oraz nie znaczą tego samego.

zaczęło migać pomarańczowe światło. pierwsza reakcja była nieswiadoma. tak sie dzieje, kiedy wypuścisz swój mózg bez kagańca w piątek wieczorem. skoro zawsze wracał, wróci i tym razem. nazajutrz rano, bezlitośnie ocierając się o drzwi frontowe, domagając wpuszczenia przed dwunastą. nieśmiertelny stan, nic nie boli. druga reakcja to krok naprzód, skoro być moze wlasnie wyłączyli sygnalizację świetlną. trzecia to nie reakcja. to kraweznik. gleba.

pułap po kolei. najpierw cokolwiek, potem kierunek.

sobota, 7 maja 2011

a potem dowiadujesz sie ze zaden kebab na piotrkowskiej nie wie co to frytki w bułce i musisz tłumaczyć jak to ma wygladac. poczuj sie jak pionier ze swoja szczecinskoscia. osadnikow wojskowych i pionierow ziemi szczecinskiej. wiesz gdzie to? jak nie to jestes pizda. smacznego.:)

środa, 4 maja 2011

bzdura.

granica. współczuję. pamiętam jak nie chciało mi się czytac tego gowna wiec sciagnalem audiobooka. ponad 11 godzin nagrania. to bylo straszne doswiadcznie. prawie jak ogladanie 6 odcinkow atlasu anatomicznego przed egzaminem w zeszlym roku. myslalem ze dostane odlezyn. choc z granicy kurwa sporo pamietam. jakies psy na lancuchach, czasem bez, wioski i miasta, retrospekcje, jakies pozamalzenskie wybryki i inne aborcje. ale najbardziej - glos lektorki..

poniedziałek, 2 maja 2011

tak jest.

tendencja do drążenia. dopasowanie wyobrażenia przynależności stymuluje do działania w jego kierunku. samowystarczalność i tendencja do udziwniania.

po pierwsze problemów nie ma. jeżeli nie chcesz mieć problemów, to ich nie masz. jeżeli chcesz - sam je tworzysz. jeżeli tworzysz problem, nie wciągaj do niego innych ludzi.

nie pamiętam już. i to jest dopiero kurwa smutne.