niedziela, 29 maja 2011

another lemon tree.

był tam ten człowiek. wiesz który, ten co zawsze tam jest i robi bańki mydlane. wszyscy przechodzą obok i podziwiają jego wytwór. są piękne. idealnie okrągłe, a w środku idealnie puste. prawdopodobnie również idealnie dwuwarstwowe. nawet pękają idealnie, pamiętasz?

mieszka niedaleko mnie. czasem go widuję na skwerze, ale nie mówię mu dzień dobry, bo czuję się nieswojo na samą myśl. co by mógł sobie pomyśleć, być może wprawiłbym go jeszcze w zakłopotanie. lepiej nie mówić. więc czasem go widuję. z tego co zaobserwowałem, bardzo lubi siadać na trawie. on jest w ogóle dziwny, jak tak sobie siedzi to, wyobraź sobie, na jego twarzy malują się emocje. mówię poważnie! nikt nie umie robić tego tak jak on, z resztą o jakim umieniu my mówimy, skoro tak wyrażać mimiką emocji nie można się nauczyć. robi to nieświadomie, jestem tego pewien. raz nawet usiadłem na ławce, że niby sam sobie ale tak żeby go widzieć. wydawało mi się, że opowiedział mi wtedy historię. była to bardzo smutna historia, tak mi się wydaje. no, przynajmniej smutno się kończyła. właściwie to się nie kończyła i chyba to było w niej najsmutniejszego.

historia była o tym jak codziennie idzie robić te bańki na deptak. jak nie chce mu się, ale że chodzi tam po to by patrzeć na pogodne twarze ludzi, którym te bańki robi zupełnie za free. mówił, to znaczy mimikował jeszcze, że to pomaga mu w wyborach, bo wiedział że wyborów dokonywał zawsze, dokonuje i będzie dokonywał i na czym ma się oprzeć niż tylko na czyimś zdaniu. a jeżeli na czyimś to już lepiej na zdaniu większej liczby osób i że on takiej liczby osób nie ma, a na deptaku jest aż nadto. mówił jeszcze, że jego życie opiera się na zamiennikach. że może coś zrobić ale jest mnóstwo innych rzeczy, które może zrobić aby osiągnąć podobny stopień usatysfakcjonowania. rozumiesz to? bo ja nie bardzo. dlatego pewnie powiedział jeszcze, że niektórzy nie muszą się nad tym zastanawiać, bo albo wiedzą czego chcą, albo mają to odgórnie ustalone, albo za mało myślą, ale żebym nie pytał go ile to jest za mało myśleć bo jego pojęcie na ten temat jest subiektywnie rozkurwione w drobny mak. no i tam się zgubiłem, bo potem, musisz wiedzieć, mówił takie rzeczy, że hoho! historia w każdym razie kończyła się tym że znów szedł na deptak i że nie wie jak to będzie w zimie z tymi bańkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz