piątek, 2 grudnia 2011

you set the tone.

jest po prostu inaczej. niegdyś ogólność, teraz myśli przekazuje się bezpośrednio i dosadnie. te kilka połączeń zastępuje ci dźwiganie globu i nagłaśnianie otaczającego świata. tendencja uwidacznia się od samego początku, rozszerzasz swój horyzont wstecz by zauważyć drgające struny głosowe pana daj mi bebilon. porównaniem szeroko zrozumiałym niech będzie, że herbata i kawa smakują tak samo a nawet czasem i lepiej, bo towarzystwo już nie krzyczy przez całą kawiarnię czego się napijesz. proszę, twoja ulubiona. obyczaj, jeżeli jest twoim (to znaczy mówisz o nim jak o własnym i nie krzywisz się potem o nim słysząc), zaakceptujesz zawsze. zasada żelazna i niepodważalna. korzyść jest tym właśnie, czego potrzebuję.
możesz powiedzieć co zechcesz. nareszcie. punkt następny to puryzm językowy.
white christmas. oczywiście będą białe, gdy uświadomisz sobie ile wiesz. o trzecim roku jeszcze coś. to nie tylko nigdy nie kończące się zaliczenia i noce jak ta dzisiaj. wzdłuż i wszerz obgadany kontakt z pacjentem okazuje się być kontaktem w dużej części pozaszpitalnym, gdy myślisz o oczach tego dziecka z oddziału pediatrycznego przez całą półgodzinną drogę tramwajem. wplatanie życia w suchą teorię. awans bez zmiany identyfikatora przypiętego do fartucha. jesteśmy stwórcami, ożywiamy mentalny detrytus wiedzy zawartej we własnych neuronach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz