sobota, 21 listopada 2009

po cor.

paskudztwo mnie rozłożyło. wirus. nie dałem rady, nawet patrzeć na chlebka. trzeba do niego wrócić czym prędzej.
więc popijam wywarem na podstawie herbaty, w koszu rośnie liczba wysmarkanych chusteczek, co 8 godzin pochłaniam garść tabsów, nie mając czym zagryźć. przy tym bardzo mi się podobają ćwiczenia zawiślaka. świńskie serce również mi się spodobało. na nim przynajmniej coś było widać. jak to jest, że na rycinach w książce wszystko jest jasne, a gdy bierzesz do ręki preparat nie wiesz gdzie szukać lewej komory. połowę zajęć spędzasz szukając pnia płucnego, średnio co 3 minuty odchylając się, myśląc jak bardzo tym razem się sztachnąłeś formaliną, w której to wszystko pływa. a przy płucach, hoho!

kasuj, to co było.
wkradła się bez. wymyśl coś. pokornie.

olga i zbigniew. trzynastego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz