sobota, 12 lutego 2011

soboty.

ino w łodzi wygląda zupełnie inaczej. punkty są z materiału i widać je z dużej odległości. przy każdym jest dziurkacz który odbija symbole przypominające alfabet braille'a (odpowiednik szczecińskiej sławnej kredki.) nie ma rozstawionych żadnych punktów mylnych ani stowarzyszonych. jest to oczywiste, bo na każdym punkcie jest nadrukowany numer, którego nie da się zmazać. gdybym potwierdzał punkt 88 na karcie wpisując "88", nie miało by to racji bytu. punkty stowarzyszone musiały by mieć takie same symbole, co w polskich realiach turystycznych jest nie do zrobienia, ze względu na ograniczone środki finansowe. niszowe rozrywki, ale takie naprawdę niszowe nie dostają pieniędzy. wiemy to i rozumiemy. poza tym co to za punkt mylny, który sugeruje aktualne położenie na mapie.

nazywa się to PZnO i wygląda jak typowy bieg na orientację. ciężko się pomylić odbijając zły punkt, skoro nie ma złych punktów. ja odbieram to jako brak tego smaczku, pamiętając jeszcze szczecińskie imprezy na głębokim, kiedy to nie było niektórych ścieżek, bo mapa była z lat 80-tych, były nowe których nie było na mapie albo stało się między drzewami widząc jeden punkt w jednym dole, drugi punkt w drugim dole 10 metrów dalej i zachodziło w głowę, który jest poprawny. tu można natomiast tylko ewentualnie nie znaleźć punktu (zgubiłem się ze 2 razy, ale i tak znalazłem wszystkie).

no i opis. udogodnienie, jakby tych było mało. zawsze ino było oprócz zbierania punktów również sprawdzeniem znajomości znaków topograficznych i pracy z mapą topo. w łodzi podają na początku wskazówkę co do lokalizacji każdego punktu (charakterystyczne miejsce, granica struktur leśnych, et caetera). następna istotna różnica - nie istnieje coś takiego jak punkty karne. liczy się głównie czas pokonania trasy, jako że wszyscy biorą za oczywistość znalezienie właściwych punktów. brak lopki. bardziej w stronę biegu niż orientacji. szczecińskie ino to bardziej orientacja. chwała szczecinowi za to, uważam.


dzień biegania w lesie przy minus jednym stopniu celsjusza (i na chuj szukanie jakichś chuj wie jakich czerwono białych tworów :D) uważam za świetnie spędzony. jestem pojebany, a ty szukaj własnych, swoistych zajęć, działających uspokajająco na ciebie samego. każdy przecież ma takie.
teraz pojawia się pytanie, jak wygląda ino we wrocławiu?



1 komentarz:

  1. to kiedyś w wakacje wpadłem na szaleńczy i ambitny pomysł biec z grunwaldzkiego na arkońskie/głębokie o świcie. ze 2 razy mi się udało.

    jak tam sesja?;d

    OdpowiedzUsuń