poniedziałek, 5 października 2009

sprawunki.

rzygam tym. naprawdę mam nudności. natłok czystej wiedzy, całe mnóstwo do wykucia. błędem było czekanie te kilka dni aż otworzą bibliotekę, błędem była ta impreza wczoraj od późnego południa do późnej nocy. teraz prawdę mówiąc mam 2 dylematy. czy uczyć się z bochenka oraz czy po prostu nie jebnąć i iść spać. to będzie ciężki rok. waham się jeszcze, ale chyba przeczytam tylko to co jest w krechowieckim. 15 stron wydaje się możliwe do wystukania w 2 dni.

do łodzi da się przyzwyczaić. właściwie, jakby nie patrzeć - wszystko się da, jeżeli tylko odpowiednio się do tego podejdzie. wszystko, no może oprócz czytania bochenka o tej porze.
tak. jestem skazany na odnoszenie wszystkiego do medycyny do końca życia. albo chociaż do książek medycznych. cóż się dziwić, skoro teraz właśnie tym tematem żyć zaczynam. czy coś zostało z głębokich przemyśleń? z tej pseudofilozoficznej zabawy? na pewno podejście. nie ma sensu przecież uprawiać czystej filozofii. lepsze efekty otrzymasz, gdy będziesz traktował ją jako dodatek do czegoś. idea medycyny jest piękna. z piękna biorą się pomysły, bo gdy widzisz coś pięknego masz ochotę to kontynuować. oczywiście nie będę miał kontaktu z literaturą filozoficzną przez następne kilka dobrych lat i nie zmienię w tym czasie podejścia do filozofowania (chociaż może samo się zmieni z wiekiem, kto to wie..). kwestia czy to jest (była) filozofia, czy też nie. miłość mądrości. więc zadawałem pytania, niekoniecznie na głos i starałem się na nie odpowiedzieć. co z tego wyszło? wyszedł więc bardzo często złoty środek jako opcja najlepsza z możliwych. no tak, ale jeżeli wszystko byłoby pośrednie, nie byłoby różnorodności. dzięki różnorodności się nie nudzimy. jest to więc błędne koło. więc już nic nie wiem. czystka była słuszna. druga sprawa. czy to było przygnębiające? być może. dla mnie było to głównie fascynujące.

siedze i pisze posta. no nie. zamiast uczyć się anatomii..
pilnuj się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz